Ostatnie dni to festiwal mgieł, a w zasadzie festiwal tajemnic. Na łąkach mgła podnosi się szybko i splata z zachodem słońca, po czym przechodzi w szarości i noc. Zanim wzejdzie księżyc, biel mgieł wydaje się rozświetlać ciemność nieuchronnej nocy. Mgła
Zanim wzszedł, zanim się zaczerwienił wieczorową porą, najpierw wprowadził mnie w osłupienie, bo go zwyczajnie nie było. Był za siedmioma wałami, siedmioma mgłami i siedmioma łęgami. W końcu i Odra doczekała się czasu księżycowego i zaćmiła się czerwienią czerni. On
Zasnąć wołają hormony! Zasnąć! Cytując Andrzeja Waligórskiego „Jesień idzie – nie ma na to rady”. Widać to u susłów w dolinie Łachy. Czas już pomyśleć o dobrym otłuszczeniu, o głębokiej norze i świętym spokoju. Samicom jakby łatwiej. Po urodzeniu młodych,
Częściej widzę je w miastach, a że tam za często nie bywam, to nie widzę ich zbyt często. Sporo o szczurach wiadomo. Jednych obrzydzają inni je jedzą. Od skrajności w skrajność. Dziś jednak nie chcę skupiać się na ich PR.
Las. Ciemny, w którym światło skrada się po blaszkach liści i tylko czasem dociera do nagiej ściółki, z której strzelają lichtarze kruszczyków sinych. Strzeliste jak gotyk, zdobne jak barok ale skomplikowane jak proces ewolucji. Widzisz owada? Skrzydła? Oczy? Podwinięty odwłok?
Dzień pełen smutków lejących się z nieba nie ułatwia dymówkom zdobywania pokarmu. Lato zapewne jeszcze się pojawi, ale na razie zmagamy się z jakąś niezapowiedzianą jesienią. Deszcz lał się dziś z zachmurzonego nieba. Dymówki zbiły się w duże stada i
Liczysz do trzech, są dwa. Liczysz do dwóch jest jeden. Wczoraj poleciał pierwszy, dziś drugi. Trzeci ćwiczy. Może poleci jutro. Pogoda dopisała, a koszenie łąk nakarmiło maluchy do syta. Dorosłe po karmieniu mają czas na odpoczynek, a młode leżakują w
Jakieś trzaski, szmery, gaworzenie. Niby nikogo nie ma a jednak ktoś tam jest. Na ścianie przylepione odchody tych co niby ich nie ma. Trochę jak herbata granulowana, małe bobki z chityny rozsypują się w palcach. To już dobry trop. W
Z pewnością nie był to Czajkowski i jego „Jezioro łabędzie”. Nie był to Grieg i jego „W grocie Króla Gór”. Nie, nie było tu też Brahmsa i jego „Tańca Węgierskiego”, nie było Grażyny Bacewicz i jej „Pożądania”. Jedyne co tu
Zawsze gdy patrzę na sieweczki, przypomina mi się ich dawna nazwa dżdżownik. Jakoś mi z tą nazwą po drodze, bo w podstawówce tak na nie mówiłem, opierając się na kluczu Jana Sokołowskiego. Oczywiście dziś nazywam je sieweczkami, ale słowo dżdżownik
Trochę jak u Antona Czechowa, trochę tęsknoty, przemijania, trochę starych drzew, i? I bardzo dużo życia. Szpaki Oprócz rodziny i znajomych, którzy nasycili się wiśniami w tym roku, z sadu zaczęły korzystać szpaki. Jak zwykle krótko i intensywnie. Jakieś dwa tysiące ptaków
Nie za często widuję tipsy tegoż osobnika, za to efekt pracy jego rąk już znacznie częściej. Tymi łapkami krety kopią korytarze i wyrzucają urobek w postaci charakterystycznych kretowisk. Oczy mają tak małe, że zapewne pan Cesare Lombroso zakwalifikowałby by go